Do Warszawy wpadł mój najlepszy Przyjaciel Łukasz i załapał się na zdjęcie z chustą idącą na egzamin z literatury chorwackiej chyba ;)
Kolejne zdjęcia robione już we Wrocławiu raczej. Ogrom tej chusty najbardziej chyba najbardziej oddaje to zdjęcie. Straszne się musiałam nakombinować żeby zmieścić ją na wielkiej kanapie moich Rodziców.
I parę zbliżeń też będzie:
liście ażuru
drabinka z oczek
ogonek :)
i zdjęcia złożonej chusty
Zdjęcia zrobione na szybko na modelce (moja ukochana Mamusia :) ) w tle załapał się śliczny odnowiony dworzec główny we Wrocławiu - tam na szybko zrobiłam zdjęcia po tym jak Mama mnie odebrała, a zanim wpadłyśmy w szaleństwo dnia "mamy z córką" :)
Dane techniczne:
wzór: modyfikowana Haruni (wykorzystałam tylko ażur na brzegu, uważam, że jest śliczny, a przy wzorze na całej szerokości się gubi)
włóczka: Holst (ale który nie mam pojęcia :) )
druty: KP chyba 4,5, może 4
Nie obyło się bez prucia (tak, to dokładne czytanie, liczenie - muszę to w końcu opanować). Na szczęście z kilkoma wskazówkami Korespondentki Wojennej Korespondentki Wojennej się udało :) Bardzo dziękuję za pomoc!
Pobyt w rodzinnym mieście jak zawsze minął mi bardzo szybko i trzeba było wracać do Warszawy. Na szczęście na moją świtę zawsze mogę liczyć i na dworcu pojawiłam się z obstawą :). Na zdjęciu Mama, Tato i Braciszek. Nie chcieli mnie za bardzo puścić ;). Szczególnie, że poprzednim razem we Wrocławiu byłam na Wielkanoc. Na szczęście kolejny wyjazd już niedługo - lecimy z M. na urodziny Braciszka :) (tutaj pytanie do kreatywnych - może macie pomysł na prezent? :p) i spóźnieni na urodziny Taty (już coś mi świta w głowie, ale nie będę się z Wami dzielić, bo ma być niespodzianka, a wiem że mój Tato będzie czytał wpis - buziak Tato!)
W podróży nie próżnowałam. Powstawała mała forma dla małego Adasia. I przyznam szczerze, że takie maleństwa to nie moja bajka. Nie dość, że nie umiem dobrać odpowiedniego rozmiaru, więc zaliczam prucie, to jeszcze nie idzie mi to tak szybko jakby się mogło wydawać, że powinno.Bezrękawnika wcale nie przybywa tak dużo jak powinno i już mi się marzy jakiś sweter albo chusta, ale obiecałam sobie, że najpierw dokończę małą formę żeby mały Adaś nie zrobił się za dużym Adasiem :)
Podróż PKP Intercity upłynęła mi dość przyjemnie (tuż po tym jak pan konduktor zaproponował mi zmianę miejsca - poszłam do niego gdyż koło mnie siedział PanBiałyKołnierzyk, zapewne wracający z delegacji, od którego niemiłosiernie śmierdziało alkoholem - można było się upić od samego siedzenia obok) który niestety nieustannie ograniczał mi przestrzeń życiową). To chyba mój ulubiony środek podróży do Wrocławia. Mógłby jechać odrobinę krócej, ale i tak jest nieźle (3,45). Do dworca w Warszawie mam niedaleko, we Wrocławiu zwykle mnie ktoś odbiera, a pociągi jeżdżą kilka razy dziennie i w każdym jest Wars więc jeżeli człowiek zgłodnieje nie trzeba się nigdzie zatrzymywać tylko przejść do innego wagonu. Cieszę się, że wciąż jestem studentką i mogę liczyć na 51 % zniżki, bo inaczej byłby to już trochę drogi interes.
We Wrocławiu poszliśmy z Bratem na żużel, ale może już dziś nie o tym. Wrzucę tylko jedno zdjęcie z moim ulubionym zawodnikiem. Drodzy czytelnicy niezażużleni - przedstawiam Wam Taia Woffindena - najmłodszego zawodnika który został mistrzem świata na żużlu :) Tym którzy nie mieli jeszcze okazji oglądać czarnego sportu naprawdę polecam! :)